Długo wyczekiwany krok naprzód
Przyjęcie ustawy o krajowym systemie certyfikacji cyberbezpieczeństwa to bez wątpienia istotny moment dla polskiego rynku ICT. Krzysztof Gawkowski słusznie podkreśla, że wobec eskalujących zagrożeń cyfrowych to już nie opcja, ale konieczność. Pytanie brzmi jednak: czy nie jest już za późno?
Podczas gdy inne kraje UE od lat budują swoje systemy certyfikacji, Polska dopiero teraz wchodzi do gry. To oznacza, że nasze firmy miały ograniczone możliwości udowodnienia swojej wiarygodności na europejskim rynku, a konsumenci musieli polegać na zagranicznych certyfikatach lub... własnej intuicji.
Co to oznacza w praktyce?
Nowa ustawa wprowadza kilka kluczowych mechanizmów, które mogą realnie zmienić krajobraz cyberbezpieczeństwa:
Wzajemne uznawanie certyfikatów w całej UE to prawdziwy game-changer dla polskich firm technologicznych. Dotychczas produkt certyfikowany w Polsce mógł wymagać dodatkowych procedur w innych krajach członkowskich. Teraz ten problem znika.
Dobrowolność certyfikacji może być jednak mieczem obosiecznym. Z jednej strony nie nakłada dodatkowych obciążeń na firmy, z drugiej - bez odpowiednich zachęt może prowadzić do sytuacji, gdzie certyfikacja pozostanie niszowym rozwiązaniem dla nielicznych.
Różne poziomy bezpieczeństwa (podstawowy, istotny, wysoki) to rozwiązanie pragmatyczne. Nie każdy produkt potrzebuje najwyższego poziomu zabezpieczeń, ale ważne, żeby konsument wiedział, z czym ma do czynienia.
Wyzwania przed nami
Implementacja to dopiero początek drogi. Kluczowe będzie:
- Zbudowanie ekosystemu jednostek certyfikujących - bez wystarczającej liczby akredytowanych laboratoriów system może stać się wąskim gardłem.
- Edukacja rynku - firmy muszą zrozumieć korzyści płynące z certyfikacji, a konsumenci - jak interpretować certyfikaty.
- Konkurencyjność kosztowa - jeśli polskie certyfikaty będą znacząco droższe od zagranicznych odpowiedników, przedsiębiorstwa mogą wybierać inne opcje.
Perspektywa branżowa
Jako specjaliści widzimy w tej ustawie potencjał do znaczącej poprawy kultury bezpieczeństwa w polskich organizacjach. Certyfikacja to nie tylko "znaczek na stronie" - to proces, który wymusza systematyczne podejście do cyberbezpieczeństwa.
Szczególnie cieszy możliwość certyfikacji kompetencji pracowników IT. W czasach, gdy cyberbezpieczeństwo stało się domeną nie tylko technologów, ale całych zespołów biznesowych, potwierdzenie kwalifikacji może realnie wpłynąć na jakość implementowanych rozwiązań.
Co dalej?
Ustawa czeka teraz na rozpatrzenie przez Senat, ale prawdziwa praca dopiero się zacznie po jej wejściu w życie. Ministerstwo Cyfryzacji będzie musiało szybko stworzyć operacyjne ramy systemu, żeby nie zmarnować momentum.
Dla firm technologicznych rada jest prosta: już teraz warto analizować swoje produkty i usługi pod kątem przyszłej certyfikacji. Ci, którzy będą pierwsi, zyskają przewagę konkurencyjną.
Dla reszty z nas - w końcu będziemy mieli narzędzie do świadomego wyboru bezpiecznych rozwiązań cyfrowych.